piątek, 24 kwietnia 2009

Dążysz do celu, czy cel jest dążony do Ciebie?

A może to i to jednocześnie?

Na forum nlppolska w temacie "Oszustwo stulecia - pewnosc siebie" zainspirowały mnie teksty Mateusza Grzesiaka, a jeszcze bardziej wypowiedź Jana.

Cytuję jej fragment:

Zaczyna się wtedy przeżywać taką jedność ze światem, bycie jego integralną częścią, częścią jakiejś zajebistej całości. Jakość i forma doświadczeń przestają mieć znaczenie, co ciekawe, doświadczanie samo w sobie przestaje mieć znaczenie. Bo zanika pierwotne poczucie konieczności posiadania celu. To jest ciekawe, co? Tak jak pisze MG: jesteś pędzony, nie pędzisz, nie rozwijasz się , jesteś rozwijany.

Nie wiem jak można dobrze opisać stan w którym słowo cel traci znaczenie, bo przecież jak pisze Daniel Pieńkowski - istotny jest postęp, a postęp realizuje się poprzez wytyczanie sobie celów, zmianę, dążenie do doskonałości. Ludzie zajmujący się NLP są w większości orędownikami powiedzenia "Człowiek jest kowalem własnego losu", lub rożnych jego wariacji. Bierzesz siebie w garść i jak plastelinę - przekształcasz.
Tak, ale właśnie - wyobraź sobie taki stan umysłu, który raz że trwa stale, nieprzerwanie, a dwa że daje ci poczucie całkowitego spełnienia i sensu niezależnie od tego co robisz, a przede wszystkim przy zachowaniu poczucia twojej 100% autentyczności masz absolutną wręcz metafizyczna pewność że cokolwiek by się nie stało, i tak wszystko będzie super OK.
Celem jest wtedy egzystencja.


I ja miałem ostatnio podobne przebłyski. Podobne odczucia i obrazy.. Zacząłem rozumieć pewne sprawy w inny sposób. W inny to znaczy w jaki? Co konkretnie?

Otóż:

1. Świat Cię non stop uczy - zgodnie z tym czego oczekujesz

Masz cele, masz marzenia. Dążysz do pewnych rzeczy. Pewnie zauważyłeś, że niektóre rzeczy osiągasz łatwiej, inne trudniej. Ja mam wspaniałą żonę, cudowną miłość i ciepło w życiu uczuciowym, mam zdrowie i młodość. Marzę o kasie i dostatnim życiu, o podróżach i wielu wspaniałych przygodach. Są tacy, których celem jest to, co ja już mam. Są tacy, którzy nawet o takiej rzeczywistości nawet nie marzą.. Są i też tacy, którzy osiągnęli to co ja zawsze chciałem. I od tych będę się uczył. Mimo wszystkiego co chcesz się nauczyć sam, życie i tak nauczy Cię więcej niż byś chciał.
Piszę to o moich doświadczeniach i moich fragmentach rzeczywistości.

Gdzieś na górze kieruje mną niezależna ode mnie mądrość, która za wczasu wie jak wszystko poustawiać, jak zorganizować, abym osiągnął (jeśli to dla mnie dobre), lub nie osiągnął (jeśli mogłyby wiązać się z tym jakieś negatywne konsekwencje). Ta mądrość otacza mnie doświadczeniami w kierunku, który sam chcę osiągnąć, ucząc wszystkiego co niezbędne do osiągnięcia tego celu.

Ciekawa historia z moją edukacją. Kończąc szkołę średnią, byłem ze wspaniałą kobietą, zaręczyliśmy się. Chciałem studiować, chciałem się dalej edukować. Byłem przekonany o tym, że studia architektury we wrocławiu będą dla mnie rozwojowe i mądre. I teraz: Gdybym postanowił, że jest to mój cel i bezwzględnie dążył do jego realizacji to pewnie by mi się to udało, ale...
No właśnie. Wszystko wyjaśniło się później. Próbowałem dostać się na Politechnikę Rzeszowską i studiować "dziennie" informatykę. Niestety, o dostaniu się na ten kierunek decydowała średnia 5.6 wzwyż.
Złożyłem dokumenty na WSiZ w Rzeszowie (uczelnia niepaństwowa, płatna). Od początku szkoły średniej krytykowałem tę szkołę, że kupowanie wykształcenia, że komercja, że to nie szkoła tylko firma i mnóstwo innych bzdurnych argumentów. Zacząłem studiować w systemie zaocznym.
W międzyczasie miłość mojego życia, zgodziła się być moją żoną, wspólne mieszkanie, radość życia.. miodek :-)
Dziś, kiedy widzę jakość przekazywanej wiedzy na mojej uczelni, stale podnoszony standard, stale rozwijane kierunki i non stop unowocześnianie uczelni. Kiedy widzę, że państwowe uczelnie są lata świetlne za WSiZ ze względu na wykształcenie i doświadczenie wykładowców - doceniam i jestem wdzięczny tej nieograniczonej mądrości, że zaplanowała te pięć lat lepiej niż sam mógłbym to zrobić.
Mógłbym przecież sobie to wszystko wymyślić i realizować konsekwentnie. Mógłbym, ale jestem pewien, że ta mądrość i tak zorganizowałaby wszystko jeszcze lepiej.

Tę część mojego doświadczenia pokrywa się z tym o czym pisał Mateusz Grzesiak,
"jesteś pędzony, nie pędzisz, nie rozwijasz się , jesteś rozwijany".

Wyznaczamy kierunki, w których chcemy się rozwijać.

2. Chcieć doświadczyć - zamiast "będę szczęśliwy jak to osiągnę"

Trudno byłoby być jednocześnie w tym samym czasie muzułmaninem i katolikiem, sportowcem i żulem, biednym i bogatym, dającym i biorącym. Wybierasz pewne konteksty, pewne fragmenty doświadczeń w których jesteś jednym, a w innych jesteś kimś innym. To tak jak te dwie energie.. kobieca i męska. Przeplatają się w zajemnie... Współgrają i tworzą ruch. Bycie 100% męską energią w absolutnie każdej sekundzie życia jest niemożliwe. Czasem jest więcej energii kobiecej, czasem męskiej.

Teraz. Wybierając sobie kierunek. Np. Chcę podróżować, chcę mieć dużo forsy, żeby zaspokajać wszystkie swoje potrzeby (dawanie innym też jest moją potrzebą) życie skieruje mnie do takich doświadczeń, które będą pomagały mi to osiągnąć.

Czy te wnioski burzą moje wszystkie wcześniejsze wnioski na temat planowania swojego czasu? ABSOLUTNIE NIE! Jeśli sobie zaplanuję, że chcę studiować, jeśli sobie zaplanuję, że zrobię to i to w ciągu następnych pięciu lat to życie mi pomoże w realizacji tego planu. Co ciekawe poskreśla niektóre punkty planu, wykroi pewną rzeczywistość z tej listy. Stworzy pewną nową alternatywę, której nawet nie bierzemy teraz pod uwagę.

Go with the flow... Tak, ale planuj kierunki, w którym to flow ma podążać. A nawet jeśli życie pozmienia i pogmatwa te plany, zastanów się chwilę o ile dalej Cię zaniosło i ile więcej Cię nauczyło niż pierwotnie planowałeś? Fale na oceanie mogą Cię rzucać w promieniu kilku kilometrów i przez całe życie dryfujesz w tym obrębie, ale kiedy siądziesz do wioseł, mimo fal znoszących i wiatrów, będziesz płynął tam gdzie chcesz (przynajmniej będzesz w tym kierunku sterował swoim dziobem ;-)

Ostatnio zaciekawiłem się fraktalami. W mojej głowie zaroiło się od obrazów porównawczych. Np. atom, układ słoneczny, galaktyki, neurony w głowie, mózg, małpa, przyroda, planeta, układ słoneczny, atom, komórka, mózg, człowiek.. itd. Fraktale nie są stałe, za każdym razem zmienia się jakiś pierwiastek. Po pewnych powtórzeniach fraktal zmienia się w zupełnie nowy wzór..

Ucząc się z doświadczenia innych, wyciągając jego kompletny model i tak zrobimy coś innego, ktoś inny zrobi coś jeszcze innego.. Potem społeczeństwo ucząc się tego wszystkiego wymyśli coś jeszcze innego. Kolejny wzór fraktalu... abstrakcja.

Ale co z tego wyciągnąłem?


Planując coś, życie dołoży coś nowego, stworzy nowy wzór tego co planowałeś. Zaplanuje dla Ciebie ścieżki, których nawet się nie spodziewasz. Będziesz pędzony i uczony w Twoim życiu w kierunkach, które pierwotnie chciałeś, ale które doprowadzą Cię do całkiem nowych kierunków.

Planuj więc, pamiętając o tym wszystkim co wyżej napisałem. Mimo nie osiągnięcia 100% tego co zaplanowałeś nauczysz się od siebie więcej niż mógłbyś to sobie wymarzyć, nawet jeśli nie będą to tylko przyjemne doświadczenia...

Nie chcę żebyś się z tym zgadzał. Broń się przed przyjmowaniem tego za jakąś teorię, czy wiedzę, która jest super obiektywnie mądra. Jest tylko flowem mojego umysłu i moją nauką dla siebie samego. Będę szczęśliwy, jeśli dzięki temu będzie Ci w życiu lżej i łatwiej będziesz osiągał poziomy świadomości o jakich marzysz. Weź fragment tego co chciałem Ci przekazać.. oczywiście jeśli tego chcesz. Sam wyznaczasz kierunki rozwoju swoich fraktali..

Brak komentarzy :